Długo zastanawiałam się nad tym co wziąć na tak zwany „pierwszy ogień”. Miałam do wyboru kilku, a być może i nawet kilkunastu wspaniałych autorów. Mogła to być Ja-Mewa, mogła Migotka, mogła Majka czy Vakme. W każdej z twórczości tych pań cenie coś innego, bo każda ma swój niepowtarzalny styl i skupia uwagę czytelnika w zupełnie innym miejscu, rzuca światło na inne sytuacje.
Dzisiaj jednak nie zrecenzuję żadnego opowiadania wspomnianych powyżej autorek. Możecie być pewni, że kiedyś taki dzień nastąpi, ale nie będzie to dzień dzisiejszy, bo dziś zamierzam się skupić na czymś szybkim, krótkim, a jednocześnie przytłaczającym.