Słowami
wstępu...
Miałam
zacząć od września lub stycznia. Wzięło mnie natchnienie, więc
zaczęłam od dziś, ale wydaję mi się, że do nowego roku nie
macie co liczyć na moją regularność.
Przede
wszystkim szablon jest taki sam jak na „Polecam co czytam” z tego
powodu, że te dwie strony mocno się z sobą łączą. Tam publikuję
opisy i linki do opowiadań, w których sama się zaczytuję, a tutaj
recenzuję tylko te, które zostały ukończone.
Szablon
moim zdaniem jest wyjątkowo trafiony, bo książki, jakiekolwiek,
nieważne czy elektroniczne, czy amatorskie, czy profesjonalne są
ulotne jak jesienne liście i tak naprawdę niewiele z nich
zapamiętujemy. Kiedyś ktoś powiedział mi, że jakby dziesięć
osób przeczytało jedną i tę samą książkę, to po dziesięciu
latach, gdyby ktoś poprosił ich o powiedzenie kilku zdań o tej
właśnie książce, to każdy z nich skupiłby swoją uwagę na
czymś zupełnie innym, coś innego w niej byłoby dla niego
kluczowe, ważne. To tak jak z liśćmi – jednych pociąga kolor,
innych kształt.
Ja
chyba patrzę na kolory, a nie na kształty, dlatego czytając
skupiam się na emocjach, odczuciach, charakterach, a nie na
poprawności stylistycznej i interpunkcyjnej. Oczywiście to nie jest
tak, że uważam tę drugą stronę za zupełnie nieważną, bo
jakieś minimum wiadomo, że nawet ja wymagam. Po prostu od korekty
są korektorzy, a nie recenzenci, a ja w dodatku jestem
recenzentką-amatorką.
Od
razu zaznaczam, że do mnie nie można się zgłaszać po recenzje,
gdyż czytam tylko to co mi się podoba, a recenzuję tylko to co
zostało ukończone, gdyż głupio byłoby mi oceniać coś co nie
jest całością. Ja wolę na opowiadania spojrzeć z góry, z samego
szczytu epilogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz